sobota, 7 kwietnia 2012

7

Ludzie latają z koszyczkami i malują jajka. Ja jestem w Polsce na Wielkanoc pierwszy raz od paru lat. I w ogóle nie potrafię o tym myśleć. Raz, że (tak powiedzieć najłatwiej, wiem) mam traumę, bo kiedyś przy wielkanocnym stole moi rodzice oświadczyli, że się rozwodzą. Taaak, właściwe mojej rodzinie wyczucie czasu. A raczej typowe dla mojego ojca, który jakiś czas potem ożenił się z dziewczyną młodszą ode mnie o rok. Bez komentarza! Dwa, że stresy związane z pracą mnie nie opuszczają.

Chciałabym potrafić usiąść wygodnie i powiedzieć sobie, że jestem kwiatem lotosu na tafli jeziora. Ale do jasnej cholery, nie jestem żadnym kwiatem a już tym bardziej lotosu. Nie teraz, nie w tej chwili. Rozsypuję się nerwowo. Gierki mojej konkurencji doprowadzają mnie do szału. Martwi odpowiedzialność. Martwi to, że mój facet a jednocześnie współpracownik nie potrafi ludziom odmawiać. Nie potrafi być asertywny. Ja jestem asertywna aż za bardzo, i dlatego się denerwuję. Bo nie chodzi o prywatne życie, tylko o pracę, i to potem się za nami ciągnie, przydając problemów.

Kupiłam sobie krople uspokajające, ale od tygodnia nie mam czasu ich odebrać z apteki.

Wczoraj z powodu siedzenia przed kompem i analizowania problemów spóźniłam się do dentysty. Przyjęła już kogoś innego i przepisała mnie na wtorek. W środę wylatuję z Polski. Sprawa z zębem jest poważna, a jeśli cały ząb się rozkruszy i wyleci? To co ja zrobię?

Jestem kłębkiem nerwów i nie wiem zupełnie jak się uspokoić. Wczoraj kompulsywnie kupiłam sobie cztery komplety bielizny i kostium kąpielowy. Nie pomogło. Może spróbuję sobie wmówić, że jestem spokojna, ale nie wiem czy to da, skoro nawet mój organizm z powodu stresu wyczynia różne głupoty. Traci zdolność bronienia się. To jak ja sama mam się obronić? Co?

A najlepsze jest, że wszyscy mnie pytają: "I jak tam wakacje w Polsce".
Nie wiem jak odpowiedzieć żeby nie wyjść na jakąś męczennicę.

Wesołych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz