sobota, 6 kwietnia 2013

Kwiecień

Myślę że jak będę realizować plan pod tytułem jedna notka miesięcznie to jest już dobry początek.
Jestem po całym mega kreatywnym miesiącu w kraju nr 2 czyli T. Udało mi się zrealizować pierwsze graficzne projekty mojego życia, czyli ulotkę i 4 plakaty wielkoformatowe, które na dodatek samodzielnie wysłałam do drukarni, zleciłam i które wydrukowane zostały dobrze! A potem zdobiły moje stoisko targowe w Katowicach. Jestem z siebie dumna jak jasna cholera.
To ten nowy początek właśnie. Pora powoli rozstawać się z moją poprzednią branżą jako jedyną obowiązującą, freelancerstwo to moja domena, tak powinnam działać i już. Właściwie wystarczy tylko żebym w pracy nie kontaktowała się bezpośrednio z ludźmi albo kontaktowała się z nimi od swięta (np. przy okazji targów które uwielbiam) i już jest OK :)
Niech to będzie cel na ten rok.

Teraz jestem znów po rekrutacji w Polsce. Ile stresu mnie to zawsze kosztuje to wiem tylko ja. Ciekawe ilu pracodawców tak się stresuje. Wszystko nabiera innej perspektywy, kiedy jesteś właścicielem firmy, masz koszty, masz wymagania, a tu przyłażą kandydaci z wyobrażeniami jak z kosmosu choć od siebie nie są w stanie zaproponować dużo.
Poza tym stresuję się, że skończy się jak rok temu, czyli 2 trafione, 2 zatopione. Pracownicy do bani, kompletna klęska rekrutacyjna - MOJA. Teraz, nauczona doświadczeniem próbuję patrzeć inaczej. Są 3 trafione, czy się uda? Zobaczymy.

A tak na marginesie to po ostatnich 2 dniach w stolicy, kiedy prawie mnie przewiało na lewą stronę (wraz z parasolem) i przysypało sniegiem do pasa, to naprawdę cieszę się, że wracam do T. Jestem tu od 23 marca, najpierw był B. z bratem (tydzień), teraz zostałam sama. Fajnie, bo niby mam czas i skupienie na pracę, która się po prostu nie kończy, z drugiej strony wciąż marznę i już zaczynam popadać w jakąś zimową depresję.

Od środy znów w T. i będzie ciepło tak, że jeszcze mi wyjdzie bokiem :)